Brzmi bez sensu? Może trochę. Czy wygląda lepiej? Zdecydowanie! Bo choć remonty muszą poczekać na większe fundusze, to bezkosztowo mogę sobie jednak jakoś umilić mieszkanie w tym PRL-owskim M.
Jest jedna rzecz, za którą jest mi trochę tęskno od kiedy mieszkam w Trójmieście i jest to przydomowy ogródek. W moim rodzinnym domu był całkiem spory i zawsze można było szybko wyskoczyć po kilka świeżych marchewek czy szczypiorek. Dlatego też w każdym mieszkaniu starałam się znaleźć w kuchni kawałek przestrzeni na kilka małych doniczek z ziołami. Pora też przyszła na odpowiednie miejsce dla nich we własnym M. Tak więc zabrałam się do pracy.
Szafki mam, jakie mam. Brzydkie, stare i muszę z nimi jakoś wytrzymać do wielkiego remontu, który planuję za rok lub dwa. Co więc zrobić, żeby były znośne? Pomalować! A jak to zaraz opiszę 🙂