Jest jedna rzecz, za którą jest mi trochę tęskno od kiedy mieszkam w Trójmieście i jest to przydomowy ogródek. W moim rodzinnym domu był całkiem spory i zawsze można było szybko wyskoczyć po kilka świeżych marchewek czy szczypiorek. Dlatego też w każdym mieszkaniu starałam się znaleźć w kuchni kawałek przestrzeni na kilka małych doniczek z ziołami. Pora też przyszła na odpowiednie miejsce dla nich we własnym M. Tak więc zabrałam się do pracy.
Problemem okazał się brak odpowiedniego kawałka przestrzeni na żywe roślinki – bo w tej kuchni bardzo brakuje miejsca. Blat już jest zajęty przez suszarkę na naczynia i ekspres do kawy, a na lodówce trzymam przyprawy w płynie, soki i koszyk na owoce. A okno – no cóż, parapetu nie posiada. Trzeba więc było wymyślić jakiś sposób na powiększenie otwartej powierzchni do ustawienia doniczek.
Któregoś wieczoru wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać ścianę, którą mam zamiar kiedyś zburzyć i zamontować na niej kilka półek. I choć nie wpada tam tak dużo światła jak powinno, będzie to tymczasowo dobre miejsce. A żeby nie wydawać też na to dużej sumy pieniędzy, wybrałam się po najtańszy zestaw półek i podpórek do Ikei.
Lista potrzebnych rzeczy:
- 2 półki i 4 podpórki
- klej montażowy Patex
- porządne gwoździe
- młotek
- taśma
- ściana 🙂
1. Wycieczka do Ikei
Po przespacerowaniu się wszystkimi alejkami (Ach, uwielbiam ten sklep!), wybrałam sporo naczyń, szpargałów do kuchni i oczywiście 2 półki.
Spójrzcie tylko na te sympatyczne atrapy piwa!
Oczywiście na koniec zajrzałam do działu sprzedażny okazyjnej (tzw. śmietniczka) i znalazłam jeszcze lepszą opcję. Trafiłam tam na dwa fronty do szuflad i za całe 5zł za sztukę zakupiłam sobie chyba najtańsze półki na świecie.
Idealnie białe, idealnie drewniane – 2 fronty do szuflad mają rozmiar w sam raz pasujący do mojej ściany.
2. Czas na montaż!
Nie mam wiertarki, ale za to mam woreczek gwoździ do betonu i klej montażowy, a taki zestaw zdał już egzamin w łazience, więc w ciągu kilku minut miałam już przymocowane podpórki.
Podpórki trzymają się już na sam klej, ale lepiej nie ryzykować 🙂 Pomocniczo dorysowałam sobie ołówkiem linie na ścianie, żeby łatwiej było równo przymocować.
Na następny dzień dokleiłam taśmą piankową półki (żeby się nie suwały), a wystające części podpórek zakleiłam zwykłą białą taśmą.
Za półką znalazł się też idealny kawałek szparki na kabel od czajnika, który stoi nieco niżej.
3. Zielone zakupy
No i oczywiście kolejna wycieczka – tym razem po zioła. Kilka kupiłam w Lidlu, a wielką miętę wypatrzyłam w osiedlowym sklepiku. Tak, to jeden z tych słynnych mikro sklepików, w którym można kupić absolutnie wszystko. I jeszcze udało się zapłacić kartą!
Doniczki miałam jeszcze po poprzednich latach. Wystarczyło poprzesadzać lub powstawiać w osłonki i już.
4. Gotowe!
Mój mały, świeży i zielony zakątek wylądował na magentowym instagramie 🙂
Mam w końcu swój mały kawałek ogródka w kuchni.
No, przynajmniej do czasu, kiedy będę burzyć ścianę, ale to jeszcze nie w tym roku 🙂